Fabryka prochu w Brożku – Sprengchemie Forst Scheuno

W lubuskich lasach niedaleko Zasiek w roku 1938 ruszyła budowa fabryki prochu  – Sprengchemie Forst Scheuno. Fabryka należała do koncernu WASAG i zaopatrywała wojska niemieckie w materiały wybuchowe w czasie II wojny światowej. Do dzisiaj pozostałości tej fabryki możemy zwiedzać, co też uczyniliśmy. Zapraszamy na mały spacer po dawnej poniemieckiej fabryce.

Punkty na mapie są zaznaczone dokładnie – poza liniami produkcyjnymi. W ich przypadku zaznaczyliśmy teren po którym warto się poruszać. Bez problemu traficie 🙂

Spis Treści

Krótka historia fabryki

Fabryka Sprengchemie Forst Scheuno należała do koncernu WASAG, który powstał pod koniec XIX wieku żeby zakończyć monopol fabryk DAG na rynku niemieckim. Prawda jest taka, że fabryki ze sobą nie konkurowały tylko kooperowały i działały w systemie pozorów. Chodziło o to by na żadnych ważnych dokumentach nie pojawiały się informacje o fabrykach DAG czy WASAG, które znane były na całym świecie z produkcji materiałów wybuchowych.  Korzystano ze spółek-córek. W przypadku tej fabryki – firma WASAG skorzystała z firmy Deutsche Sprengchemie.

Fabryka w Brożku została zbudowana w latach 1938-1941. To właśnie w 1941 roku ruszyła produkcja. Była ona objęta wielką tajemnicą, mówiło się o tej fabryce jak o fabryce czekolady. Znamy to dobrze z innych fabryk materiałów wybuchowych, ale niektóre rzeczy ciężko było zamieść pod dywan. Odgłosy wystrzałów docierały do okolicznych mieszkańców. Nie umknęło uwadze również to, że w pobliskich szpitalach odnotowano coraz więcej wypadków zakończonych poparzeniem czy nawet straceniem kończyn.

Fabryka zajmowała ok. 600 ha, wybudowano na niej ok. 400 budynków różnego typu – od budynków socjalnych po te produkcyjne, specjalistyczne jak walcownie, suszarnie, nitrownie, pakowalnie, rampy kolejowe.

W budynkach produkcyjnych podłoga wyłożona była ołowiem – co miało zapobiec powstaniu iskry. Pracownicy przymusowi pracowali w podgumionych drewniakach z tego samego powodu. W fabryce pracowali pracownicy przymusowi i jeńcy wojenni z różnych krajów m.in. Polacy, Holendrzy, Belgowie, Słowacy, Czesi. Najgorzej traktowani byli Rosjanie i Żydzi.

1945 rok i czasy powojenne

Produkcja materiałów wybuchowych trwała tu do ostatnich dni. Pod koniec lutego 1945 roku do Brożka wkroczyła armia czerwona. Niemców już nie było, uciekli zabierając co ważniejsze dokumenty i wyposażenie ze sobą. Resztę zabrali czerwonoarmiści. To co pozostawili zdemontowano i rozdysponowano po innych fabrykach w Polsce.

W latach 50 na tym terenie działała jednostka saperska, która niszczyła pozostałe materiały wybuchowe. Nie zrobiła tego należycie dobrze, gdyż jeszcze w kolejnych latach można była znaleźć je na terenie fabryki. W latach 60 wojsko opuściło ten teren, zaczęły się tu wycieczki okolicznych mieszkańców.

Teren pofabryczny nie jest bezpieczny, znajduje się tu dużo studzienek i innych otworów w ziemi, poza tym stężenie substancji chemicznych w niektórych budynkach nadal jest na wysokim poziomie. W 2003 roku doszło tu do wybuchu. Najprawdopodobniej w jednym z budynków użyto ognia – jedna osoba zginęła, druga została ciężko ranna. To nie jedyne wypadki…

Teren po wojnie częściowo był zaadoptowany na magazyny, pieczarkarnie i teren do gry w paintballa. Reszta została wysadzona lub stoi i niszczeje.

Brożek i pobliska fabryka DAG w Krzystkowicach

Błędem jest porównywanie fabryki w Brożku do tej w Krzystkowicach (DAG Christianstadt), bo są one zupełnie różne.

Jedyne rzeczy, które je łączą to – maskowanie budynków, częściowe przysypywanie ziemią, rozmieszczenie budynków na dużym terytorium by zmniejszyć skutki łańcuchowych wybuchów, ściany wydmuchowe, dublowanie linii produkcyjnych…

Fabryki znajdowały się jakieś 40 kilometrów od siebie i nie było to przypadkowe. W Krzystkowicach produkowano głównie heksogen i nitrocelulozę. I to właśnie nitroceluloza była dostarczana do fabryki w Brożku do dalszego procesu produkcyjnego. W Brożku produkowano głównie proch, chociaż mówi się też o nitropenie (nitroglicerynie).

Zobacz także: DAG Christianstadt – fabryka materiałów wybuchowych w Krzystkowicach

Najciekawsze obiekty

Elektrociepłownie

To najbardziej spektakularne obiekty z całej fabryki. Z zewnątrz wyglądają jak zwykłe budynki, które zobaczyć można na terenie całej fabryki. Wszystko się zmienia jak już wejdziecie do środka. Trzeba uważać pod nogi, bo przywita was dziura w podłodze oraz wielkie okno na wnętrze elektrociepłowni – jakieś kilkanaście metrów w dół. To wszystko znajduje się pod ziemią!

Do tego elektrociepłownie posiadały teleskopowe kominy, przygotowane specjalnie po to by w kilka minut w razie sytuacji awaryjnej można było je ukryć przed wrogiem.

Linia produkcyjna NGL

Jako laicy nie jesteśmy w stanie opisać każdego budynku z osobna, jego funkcji, jednak możemy stwierdzić, że stanowiły one jakiś ciąg produkcyjny. Warto przejść się po kilku budynkach – chociaż w środku zastaniecie puste ściany bez wyposażenia. Między budynkami jeździła kolejka, więc szukajcie jej pozostałości! 😊

Coś co nas totalnie zaskoczyło to maskowanie samych budynków – przez nadanie im niejednolitej faktury przypominającej korę drzewa. Dzięki temu wtapiają się w otoczenie, często dodatkowo pokryte mchem.

Strefa prochu

Tutaj podobnie jak przy linii produkcyjnej NGL nie jesteśmy w stanie za dużo powiedzieć o funkcji budynków, ale… tak bardzo nam przypominają krąg walcarek z fabryki DAG Bromberg, że jesteśmy w szoku. W Bydgoszczy budynki w większości są już zburzone a tutaj mikro linie produkcyjne nadal są widoczne. Budynki pras, walcarek… podejrzewamy, że proces produkcyjny był podobny jeśli nie identyczny jak w fabryce DAG.

ZOBACZ TAKŻE: Co zostało z kręgu walcarek fabryki DAG Bromberg?

Obrotnica, wieża obserwacyjna

Z ciekawszych obiektów wpadliśmy na obrotnice przy budynkach lokomotywowni oraz wieżę obserwacyjną przy dawnej remizie strażackiej. Wieża jak sama nazwa wskazuje służyła do obserwacji, pracownicy mieli wypatrywać ewentualnego pożaru. Nie było przecież o niego trudno.

Podsumowanie

Teren fabryki w większej części pozostawiony jest sam sobie. To nie oznacza, że nikogo tu nie spotkacie – poza zwiedzającymi trzeba się przygotować na możliwą wizytę straży granicznej i leśników. Najlepiej teren fabryki zwiedzać w okresie bezlistym – wtedy budynki zobaczycie jak na dłoni, będą Wam wyrastać jak grzyby po deszczu na horyzoncie 😉. Oczywiście, trzeba zachować szczególną ostrożność – zdarzają się wystające elementy, dziury w ziemi (tzw. standard przy zwiedzaniu takich obiektów). Niech nie przyjdzie Wam do głowy palenie ogniska czy jakiekolwiek używanie ognia!

Klimat tego miejsca jest naprawdę specyficzny, nawet ciężko go opisać.

Uważajcie na siebie i miłego zwiedzania!

Jeśli przydał Ci się nasz wpis zachęcamy do postawienia nam wirtualnej kawy! Przeznaczymy to na rozwój bloga😊!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Co można zobaczyć w okolicy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *